100% szynki w szynce.
Tak, jak opisywałam Wam w poście o mielonce tak i napiszę tutaj. Zakup szynkowara to był najlepszy pomysł. Koszt niewielki, ale za to ile frajdy w wydobywaniu smaku, tej niepewności „ciekawe jak wyszło”, a ile zdrowych dań powstało…
Jako pierwsza szynkowar zakupiła moja mama, czarowała wędliny nie z tej ziemi. Szynka, indyk, schab, krojone, w całości, mieszane, aż mi ślinka cieknie jak sobie przypomnę.
Gdy się przeprowadziłam, patrzyłam na nasze domowe zakupy i wciąż zastanawiałam się ile prawdziwości znajduje się w wędlinie za 25 złotych za kilogram, bo poniżej tej kwoty nie miałam odwagi zejść. Co oni tam pakują,że ona taka śliczna, taka różowa, taka pachnąca? Do dziś nie wiem, ale wiem że nic z naturalnością to nie ma wspólnego.
Kupiłam i ja – szynkowar, swój, nowiuśki, z termometrem – w sumie 50 złotych polskich ! szał! … i 0,5 kg szynki bez kości, tak na próbę. Zrobiłam zalewę, moczyłam mięso, doprawiłam i parzyłam….parzyłam…parzyłam…studziłam… studziłam… i? I wyszło! Super wyszło. Nie wiem czy dwa dni zdążyło pomieszkać w lodówce. Skoro wyszło dobrze i wyszło z lodówki do brzuchów, to działamy dalej – pomyślałam. A o tym jak wyszło, poczytasz poniżej 🙂
Składniki:
- 1 kg szynki bez kości
- 2-3 ząbki czosnku
- 2 łyżki soli peklowej
- 1 łyżka majeranku
- 8 kulek pieprzu ziarnistego
- 4 ziela angielskie
- 4 liście laurowe
Wykonanie:
W 500ml wody gotuje ziele i liście, pieprz. Studzę.
Mięso myję, osuszam i wkładam do miski. Sól peklową mieszam z wystudzonymi ziołami, dodaje pokrojony w plastry czosnek i zalewam tym mięso. Odstawiam do lodówki na 24-30h, przekręcając mięso kolejnego dnia.
Przekładam do worka (z szynkowara) i w szynkowarze paruje 3-4 h. Studzę.